MUR, KTÓREGO NIE MA – CZYLI JAK ŚWIAT NEUROTYPOWY NIE RADZI SOBIE ZE SPEKTRUM AUTYZMU
Spektrum autyzmu nie jest murem. Mur tworzymy my – neurotypowi. To brutalna, ale konieczna prawda, od której nie da się już uciekać. Spektrum autyzmu nie jest ani chorobą, ani „trudnym przypadkiem”, który trzeba naprawić, wyleczyć czy zmusić do normalności. To inna percepcja, inny sposób doświadczania świata. Nie gorszy. Inny. Ale świat neurotypowy, świat, który ceni sobie porządek, przewidywalność i konformizm, reaguje na tę inność strachem i niezrozumieniem.
Największym wyzwaniem, przed którym stoimy jako społeczeństwo, nie jest „pomaganie” osobom w spektrum autyzmu. To raczej próba nauczenia się bycia przy nich – bez oceniania, bez narzucania reguł gry, które zostały wymyślone przez większość tylko dla większości. Dla dziecka autystycznego świat to często hałas, chaos, nielogiczność. A dla świata neurotypowego dziecko autystyczne to wyzwanie, problem, „trudny uczeń”, „dziwak”, którego trzeba wykluczyć.
Społeczeństwo wciąż oczekuje identyczności. Cichego powtarzania tego samego – zachowań, schematów, decyzji, reakcji. Każde inne spojrzenie, każda nieszablonowa refleksja traktowane są jako zagrożenie. Tymczasem osoby w spektrum to często najbardziej autentyczni, szczerzy i bezkompromisowi myśliciele. Nie potrafią, ale też nie chcą grać w grę pozorów. Nie potrafią – bo dla nich reguły tej gry są nielogiczne. Nie chcą – bo prawda ma dla nich większą wartość niż społeczna aprobata.
To nie autyzm jest barierą. To świat, który nie potrafi się zatrzymać i zapytać: „A może to ja powinienem się czegoś nauczyć?” Świat neurotypowy nauczył się mówić o inkluzji, równości, wspieraniu różnorodności. Ale w praktyce często oznacza to tylko próbę dopasowania osoby w spektrum do „naszych” reguł. Nie ma tu miejsca na prawdziwe towarzyszenie – jest za to dużo wygodnego samousprawiedliwienia. „Zrobiłem, co mogłem” – słyszymy od nauczycieli, polityków, nawet rodziców. Ale „co mogłem” oznacza często tylko tyle, że zrobiono coś według utartego schematu, a nie tego, co naprawdę potrzebne.
Bo prawda jest taka, że świat boi się tego, czego nie rozumie. Boi się utraty kontroli, swojej pozycji, boi się zmiany, którą niesie akceptacja różnorodności. A przecież to właśnie osoby w spektrum uczą nas najwięcej – o autentyczności, o uczciwości relacji, o innej – może nawet głębszej – wrażliwości.
Nie trzeba burzyć muru. Wystarczy przestać go budować. Wystarczy, że świat neurotypowy zacznie naprawdę słuchać, a nie tylko mówić. Towarzyszyć, a nie wychowywać. Obserwować, a nie oceniać. Wtedy okaże się, że różnorodność nie jest zagrożeniem – jest bogactwem. Ale żeby to zobaczyć, trzeba najpierw przestać się bać.
Miłego dnia – Magdalena Kosiń
