STRACH PRZED INNOŚCIĄ – CZYLI NEUROTYPOWY MUR OBOJĘTNOŚCI
„Inny nie znaczy gorszy” – to jedno z tych haseł, które mają nieść nadzieję, wzmacniać tolerancję i budować mosty między ludźmi. Problem polega na tym, że zbyt często jest to jedynie frazes – slogan powtarzany bez głębszego zrozumienia, bez realnej gotowości do działania. Zwłaszcza wtedy, gdy „inny” nie pasuje do wygodnego, przewidywalnego szablonu świata neurotypowego.
Bo choć lubimy myśleć o sobie jako o społeczeństwie otwartym, empatycznym i postępowym, w rzeczywistości często działamy zupełnie odwrotnie. Neurotypowa większość – ta dominująca, decyzyjna, pewna swoich schematów – z lękiem i podejrzliwością spogląda na osoby, których mózgi działają inaczej.
Spektrum autyzmu? To nadal dla wielu temat-widmo. Coś nie do końca zrozumiałego, dziwnego, może wręcz „niewygodnego”. I zamiast tę niewiedzę uzupełniać, zgłębiać, zamieniać w zrozumienie – łatwiej jest wykluczyć. Łatwiej wrzucić do szuflady „trudny”, „dziwny”, „niedostosowany”. Neurotypowy świat często nie chce wiedzieć więcej – bo wiedza zobowiązuje, wymaga refleksji, a czasem także zmiany własnego myślenia.
Lęk przed neuroróżnorodnością to lęk przed naruszeniem status quo. A przecież każdy człowiek – niezależnie od tego, czy mieści się w definicjach populacji ogólnej, czy nie – posiada unikalny zestaw mocnych i słabych stron. Różnorodność to nie wyjątek, to reguła. I właśnie ta różnorodność powinna być naszą siłą, nie zagrożeniem.
Ale przeciętny człowiek zrobi wiele, by utrzymać swoje poczucie komfortu – psychicznego, emocjonalnego, społecznego. Często kosztem drugiego człowieka. Często nieświadomie, ale równie często – z pełną premedytacją. Bo przecież tak jest wygodniej. Łatwiej zignorować, zaklasyfikować, ocenić, niż otworzyć się na inny sposób postrzegania rzeczywistości.
Hipokryzja? To jedno z najczęstszych narzędzi obronnych świata neurotypowego. Mówimy o tolerancji, akceptacji, empatii – ale tylko wtedy, gdy nie dotyczy nas to osobiście. Gdy trzeba zrezygnować z utartych schematów, dostosować komunikację, spróbować zrozumieć, co to znaczy „myśleć inaczej” – wówczas pojawia się mur. Mur milczenia, dystansu, niechęci.
I tak osoby w spektrum autyzmu czy z ADHD – zamiast być traktowane jak pełnoprawni członkowie społeczeństwa, są zbyt często odbierane jako problem. Coś do „naprawienia”. Coś, co trzeba „przystosować”, „wyleczyć”, „przemodelować”, zamiast zrozumieć i zaakceptować.
Ale człowiek to nie projekt do poprawki. To istota złożona, różnorodna, nieprzewidywalna. I dopóki nie zrozumiemy, że neuroróżnorodność to nie zagrożenie, ale naturalna część naszego wspólnego świata, dopóty będziemy skazywać się na życie w strachu przed „innym”. A ten strach, wbrew pozorom, nie chroni nas – on nas ogranicza.
Czas w końcu przyjąć do wiadomości: prawdziwym problemem nie jest neuroróżnorodność. Prawdziwym problemem jest nasz opór przed jej zrozumieniem.
