MOCNE STRONY DZIECI W SPEKTRUM – CODZIENNOŚĆ, NIE WYJĄTEK
Wielu dorosłych – rodziców, nauczycieli, opiekunów – wciąż postrzega dzieci i młodzież w spektrum autyzmu przez pryzmat deficytów. To podejście, głęboko zakorzenione w stereotypach i niewiedzy, niestety ciągle skutkuje izolacją, etykietowaniem i odrzuceniem tych młodych ludzi. Tymczasem prawda jest zupełnie inna – dzieci w spektrum to nie wyjątek od reguły rozwoju, to po prostu część naturalnej różnorodności ludzkiego doświadczenia. Ich mocne strony to nie cud, który zdarza się „od czasu do czasu”. To ich codzienność – choć często trudna do zauważenia w świecie, który patrzy schematami.
Spektrum to nie etykieta – to człowiek. Każde dziecko, niezależnie od tego, czy jest neurotypowe, czy znajduje się w spektrum autyzmu, niesie ze sobą swój indywidualny bagaż cech, talentów, wyzwań i pragnień. Dziecko w spektrum to przede wszystkim dziecko – osoba, która uczy się świata, testuje swoje możliwości, pragnie akceptacji i szuka swojej drogi. Problem polega nie na braku potencjału, lecz na tym, że świat zbyt często zamyka oczy na ten potencjał, gdy tylko pojawia się „inność”.
Stereotypy to wygodna zasłona ignorancji. Wielu dorosłych, nawet w dobrej wierze, powtarza opinie typu: „On przecież nie umie się komunikować”, „Nie odnajdzie się w grupie”, „Nie będzie w stanie pracować jak inni”. Te przekonania często są nieświadomym mechanizmem obronnym – usprawiedliwieniem własnej bezradności, braku wiedzy lub niechęci do wysiłku. Łatwiej etykietować niż zrozumieć. Łatwiej uznać, że „to dziecko jest inne i nic na to nie poradzimy”, niż zatrzymać się i poszukać dróg dotarcia, wsparcia, rozwoju.
Niewidzialne talenty, ale nadal talenty. Dzieci i młodzież w spektrum mają często wyjątkową pamięć, ponadprzeciętne zdolności analityczne, niesamowitą precyzję, uczciwość, lojalność, skupienie na szczegółach, kreatywność i oryginalne spojrzenie na świat. Ale jeśli nie stworzymy im warunków do tego, by mogły te zdolności rozwijać – znikną. Zostaną przytłoczone przez system edukacyjny i społeczny, który premiuje „uśrednione zachowania” i „grzeczność”, a nie autentyczność i różnorodność.
To właśnie szkoła, rodzina i otoczenie decydują o tym, czy mocne strony dziecka zostaną wydobyte na powierzchnię, czy zakopane pod tonami niezrozumienia i fałszywych ocen. Ileż to razy dziecko w spektrum zostało uznane za „niegrzeczne”, „niezdolne”, „problematyczne”, gdy tak naprawdę potrzebowało jedynie więcej czasu, innego podejścia, mniej hałasu, mniej presji społecznej?
Czas zmienić perspektywę, tylko że nadal nie jesteśmy na to gotowi. Ile jeszcze czasu musi upłynąć? To nie dzieci w spektrum mają się zmieniać, by pasować do świata. To świat musi się nauczyć elastyczności, empatii i autentycznej ciekawości drugiego człowieka. Musimy jako dorośli – rodzice, nauczyciele, pedagodzy – zadać sobie trud zobaczenia tego, co niewidoczne na pierwszy rzut oka. Musimy odważyć się naprawdę poznać dziecko, zamiast przypinać mu łatkę.
Od słów do działania. Nie wystarczy mówić o inkluzji. Trzeba ją tworzyć. W klasach, na podwórkach, w autobusach, w sklepach, w rodzinach, w rozmowach. Każde dziecko – także to w spektrum – zasługuje na przestrzeń do rozwoju, na zauważenie i zrozumienie. A my, dorośli, jesteśmy im to winni. Nie jako „łaskę”, ale jako element podstawowej sprawiedliwości i człowieczeństwa.
Nie bójmy się różnorodności. Właśnie w niej kryją się siła, potencjał i przyszłość. Dzieci w spektrum autyzmu nie muszą niczego udowadniać światu – to świat musi wreszcie nauczyć się dostrzegać ich codzienne, prawdziwe, niewiarygodnie cenne mocne strony.
