JAK SOBIE POŚCIELESZ, TAK SIĘ WYŚPISZ
Nadszedł czas dla rodziny, dzieci i dla siebie. Zanim przeczytacie ten post kilka słów wyjaśnienia dlaczego właśnie taki. Dziś prowadzę ostatnie szkolenie online w tym roku dla nauczycieli. Przez ostatni tydzień przeprowadziłam łącznie 7 takich szkoleń. Mimo że gościłam w siedmiu różnych regionach Polski, dalekich od siebie, to okazało się, że we wszystkich tych placówkach edukacyjnych powracała ciągle ta sama kwestia. W związku z tym postanowiłam dziś o tym napisać, bo okazuje się, że problem jest dość powszechny.
Zacznę od początku…
Nauczyciele, którzy zaprosili mnie do siebie, potrzebowali poszerzyć swoją wiedzę o dzieciach, młodzieży autystycznej, szczególnie w dwóch tematach – agresji i meltdownu oraz samodzielności i współpracy. Owe placówki mniej lub bardziej były świadome tych tematów, mniej lub bardziej nauczyciele radzili sobie w tych aspektach, ale w każdej z nich pojawił się jeden powtarzalny czynnik – nieporozumienia z rodzicami.
Już tłumaczę….
Żaden z tych nauczycieli nie oskarżał rodziców, ale wskazywał, na błędy jakie popełniają rodzice dzieci autystycznych, które zaburzają ich rozwój, naukę i funkcjonowanie. Z bólem serca po tym co usłyszałam muszę się zgodzić z nauczycielami. Ci z was, którzy mnie obserwują, wiedzą że rodzice są dla mnie bardzo ważni. To właśnie rodzice są główną trampolina do rozwoju dziecka, ale mogą być też klatką niewoli dla rozwoju.
Dzisiejszy post to trochę życzenia, a trochę prośba, a może wręcz błaganie do niektórych z rodziców. Do rzeczy zatem…
- To dom rodzinny i rodzice są fundamentem rozwoju dziecka w spektrum, a nie placówka edukacyjna. Nie ma tłumaczenia, że „nie wiem”, „nie jestem nauczycielem”, „on/ona ze mną nie chce pracować” itp. Takie stwierdzenia są usprawiedliwieniem dla własnej niemocy. Każdy rodzic ma prawo pytać, dowiadywać się jak i co robić. Największym błędem jaki popełniają jest to, że nie szukają rozwiązań u siebie, tylko zrzucają wszystko na placówki edukacyjne.
- Są rodzice, którzy w domu popełniają wszystkie możliwe błędy: dziecko ma pozwolenie na granie w gry przemocowe, oglądanie programów dla dorosłych, bo mama twierdzi: „no włączył, a jak mu wyłączę to się będzie wściekał’, albo „jak ogląda, to ja mam chwilę spokoju”. Ludzie ogarnijcie się!!!! Później mama przychodzi do placówki i mówi: „on /ona jest agresywny(a), rzuca czym popadnie, bije, kopie, popracujcie nad tym”. Droga mamo spojrzyj w lustro, co Ty robisz, aby zatrzymać to zachowanie? Odpowiedź brzmi „NIC”. Ty wzmacniasz te zachowania, modelujesz je. A potem chcesz, aby kto inny naprawiał twoje błędy. To dość wygodne, ale nieakceptowalne.
- Rodzice przychodząc do placówki mówią: „niech pani z nim pracuje nad mową, bo ja chcę żeby mówił”. Tyle że jak proponuje się rodzicowi komunikację AAC, to ten odpowiada, że nie będzie korzystał z obrazków, bo to obciach, a poza tym przecie on dziecko rozumie. Obciachem jest hipokryzja. Dziecko z ASD jest istotą społeczną. Do życia potrzebuje innych ludzi. Jeśli nie jest w stanie w sposób społecznie akceptowalny się komunikować z innymi, to jest izolowany, a to prowadzi do chorób psychicznych. Jeśli mamo i tato zależy ci na zamknięciu dziecka, a potem dorosłego w czterech ścianach, tylko z wami, to absolutnie zmierzacie w dobrym kierunku.
- Lęk separacyjny to zjawisko rozwojowe, jednak okazuje się, że wśród dzieci z ASD jest ten lęk wzmacniany przez samych rodziców. Mama przyprowadzająca dziecko do placówki, zamiast dać szybkiego buziaka, zrobić „papa” i obiecać, że przyjdę po obiedzie, rozognia lęk dziecka. Wielokrotnie tuli dziecko, powtarza nie bój się, będzie dobrze, potem wprowadza płaczące dziecko do sali i znów wraca, żeby sprawdzić co się dzieje, bo krzyczy. Wchodząc ponownie mówi: ”jak się nie uspokoisz, to po ciebie nie wrócę”. Czy wy to rozumiecie? Taka postawa buduje w dziecku poczucie niebezpieczeństwa, zagrożenia, wycofania z relacji, niemożność do nauki i długotrwały meltdown. Naprawdę wam na tym zależy?
- Rodzic przyprowadza dziecko do przedszkola i na wstępie mówi do nauczyciela: „Współczuje pani, będzie dziś z nim kiepsko, bo wczoraj długo oglądał bajki i spał kiepsko”. To nie wymaga komentarza. Niestety o takich sytuacjach w tym tygodniu słyszałam wielokrotnie. Biedne dzieci. A wy rodzice, którzy tak właśnie postępujecie, na co liczycie?
- Okazuje się, że w wielu domach, w których żyje dziecko autystyczne, to właśnie ono rządzi i podporządkowuje sobie całą rodzinę, z mamą w pierwszej kolejności. Rodzic ulega, wyręcza, spełnia zachcianki, poddaje się manipulacją, a potem żąda, aby nauczyciele zajęli się wychowaniem. Litości! To rodzice są od wychowania, wypracowywania postaw społecznych. Placówka ma za zadanie to pielęgnować i generalizować, a nie zaczynać od nowa. W mniemaniu niektórych rodziców istnieje wizja, że oni w domu nie mają zasad, oprócz jednej – „dziecko rządzi”, a potem żądają od nauczycieli, aby ci naprawiali ich błędy, na których i tak niczego się nie uczą.
Wiecie mogłabym pisać i pisać, ale musiałabym chyba wydać trzecią książkę. Ten post nie ma na celu pokazania jak wspaniali są nauczyciele, a beznadziejni rodzice. Każdy z nas ma swoje mocne i słabe strony, ma prawo popełniać błędy. Ma jednak obowiązek uczenia się na tych błędach i ulepszania siebie. Musi mieć też świadomość, że każde działanie niesie konsekwencje. To jak dziecko będzie funkcjonowała za lat 5, 10 czy 15 zależy od rodziców, nie od nauczycieli. To czy dziecko będzie szczęśliwe, samodzielne, zależy od rodziców. Każde zaniedbanie, nieudolność, wyręczanie, brak granic, to chaos w głowie dziecka, to zabójstwo dla rozwoju potencjału. Kochani warto się zastanowić nad sobą, a nie bezmyślnie zrzucać odpowiedzialność na innych. Dla nauczycieli to tylko, albo aż ich praca, a dla rodziców to życie. Każda decyzja, postawa i działanie dorosłych odbija się na dziecku, które będzie cierpieć.
Wszystkim tym rodzicom, którym chce się chcieć, życzę dalszych sukcesów, siły, cierpliwości i nadziei. Tym, którzy liczą, że inni za nich to zrobią, zalecam otrząśnięcie się z marazmu i wzięcie do roboty nad sobą i dzieckiem.
Sorry za mocne słowa, ale dla mnie najważniejsze jest zawsze dziecko. Kiedy widzę tak rażące błędy, które niszczą dziecko nie mogę stać cicho.