DZIECI W SPEKTRUM AUTYZMU POTRZEBUJĄ POMOCNEJ DŁONI, A KOLEJNEGO PSTRYCZKA W NOS
Naszym największym mankamentem jest to, że czerpiemy satysfakcję z krzywdy i niepowodzeń oraz potknięć innych. To przynosi nam ulgę, że nie mamy tak źle, bo ktoś ma gorzej. Mienimy się jako ludzie otwarci, rozumni, tolerancyjni, stojący na straży dobra, akceptacji – tylko że to są pozory. Rzeczywistość jest skrajnie inna.
Niestety w odniesieniu do dzieci, młodzieży i osób dorosłych w spektrum autyzmu jest to szczególnie widoczne. Na każdym kroku skupiały się na tym, czego nie potrafi zrobić osoba w spektrum; z czym sobie nie radzi; gdzie znów poniosła klęskę; gdzie ponownie upadła z nieporadności. To wychwytujemy szybko i reagujemy bardzo afektywnie.
Mało czasu, energii, empatii, zrozumienia, wsparcia wykazujemy w momentach najdrobniejszych sukcesów tych osób. Właściwie zupełnie ich nie dostrzegamy, bo wychodzimy z założenia – „no nareszcie”. Taka postawa dotyczy wielu z nas – rodziców, nauczycieli, specjalistów. To nie jest wcale tak, że (jak twierdzą rodzice), to nauczyciele ciągle krytykują i podkładają kłody pod nogi (oczywiście czasami/często tak się zdarza). Jednak wśród samych rodziców jest podobna atmosfera i struktura działania. Są rodzice, którzy nigdy nie pogodzili się z tym, że dziecko ma ASD. Nie będzie znanym piłkarzem, lekarzem, czy dyrektorem firmy. Niektórzy rodzice wyznaczają i oczekują, że dziecko w spektrum będzie „normalne”, będzie zachowywać się „normalnie”. Traktują dziecko jak neurotypowe, co jest poza wszelką akceptacją samego dziecka, jako człowieka.
Dalej dzieje się tak, że rodzice mają pretensje do nauczycieli, a nauczyciele do rodziców. Czasami jest to słuszne, a czasami nie. Czasami problem wychodzi z domu, od rodziców, którzy nie radzą sobie z sytuacją, bo nie mają wsparcia. Czasami trudności wynikają z postaw nauczycieli, którzy mają wiele obowiązków, a do tego żadnej pomocy. Można by pisać i pisać.
W całym tym bałaganie, niestety cierpi dziecko w spektrum, a ono powinno być najważniejsze.
Być może zdenerwuję kilka osób – rodziców, nauczycieli, że niesprawiedliwie oceniam, nie doceniam ich wysiłków. Kochani doceniam, rozumiem, znam obie perspektywy. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo wiele zależy od nas. Nasze lęki, niewiedza, niemoc, niechęć, obawy, nie mogą iść przed dobrem dziecka. Dopóki nasz mentalność się nie zmieni, nie będzie współpracy i pomocy rzeczywistej, a nie iluzorycznej – będziemy tkwić w tym samym punkcie – nieporadności. Dobro dziecka jest priorytetem – Magdalena Kosiń