CHAOS TWORZY TEN, KTO IGNORUJE RÓŻNORODNOŚĆ
Patrząc na społeczne reakcje wobec dzieci w spektrum autyzmu, trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie one wnoszą chaos do uporządkowanego świata. Chaos rodzi się gdzie indziej – tam, gdzie ludzie uparcie ignorują fakt, że istnieje więcej niż jeden sposób doświadczania, postrzegania świata.
Świat neurotypowy – ten „dominujący”, większościowy – ma tendencję do postrzegania siebie jako jedynego punktu odniesienia. A wszystko, co odbiega od normy, od oczekiwań, od społecznie wypracowanych schematów – staje się „problemem”, „wyzwaniem”, często wręcz „zagrożeniem”. Inność wywołuje lęk. A co robimy, kiedy się boimy? Odrzucamy. Oceniamy. Kategoryzujemy. Etykietujemy.
Zbyt często zapominamy, że spektrum autyzmu nie jest jedną barwą. To cały wachlarz sposobów odczuwania, rozumienia i reagowania. Dziecko w spektrum nie jest „niewychowane”, „dziwne” czy „trudne” – ono po prostu komunikuje się i myśli w sposób, który nie wpisuje się w neurotypowe normy i schematy. I choć mówimy dziś dużo o akceptacji, w praktyce wciąż oczekujemy, że dzieci te „dostosują się” – że będą funkcjonować tak, jakby były neurotypowe. To nie jest integracja. To nie jest empatia. To przymus maskowania – i ogromna cena, jaką dzieci za to płacą.
Rodzice i nauczyciele często są pierwszymi osobami, które mogą zrobić różnicę. Ale tylko wtedy, gdy wyjdą poza ocenę i zaczną słuchać bez interpretowania, obserwować bez oceniania, towarzyszyć bez narzucania schematów. Tylko wtedy, gdy przestaną mówić „on musi się nauczyć zachowywać” i zaczną pytać: „Co on próbuje mi powiedzieć przez swoje zachowanie?”. Chaos nie pochodzi z tego, że dziecko nie pasuje do schematów. Chaos pochodzi z prób wciskania go w ramy, które zostały zbudowane bez niego.
Ignorancja wobec niewidzialnych niepełnosprawności jest przerażająca. Społeczeństwo – także to edukacyjne – woli działać na pokaz. Plakaty, akcje, konferencje, a potem… codzienność, w której dziecko z ASD słyszy, że „musi się postarać bardziej”, „nie może tak się zachowywać”, „nie jest jedyne w klasie”. To nie troska. To hipokryzja. Cicha, systemowa przemoc.
Nie możemy mówić o prawdziwej edukacji ani wychowaniu, jeśli nie uznamy, że różnorodność jest fundamentem zdrowego społeczeństwa. Dzieci w spektrum autyzmu nie są błędem systemu – są sygnałem, że system wymaga przemyślenia. Że nasze normy wymagają rozciągnięcia. Że nasze definicje komunikacji, empatii i sukcesu muszą zostać poszerzone.
Zamiast próbować „naprawiać” dzieci z ASD, naprawmy swoje podejście. Zamiast oczekiwać, że będą „bardziej takie jak my”, spróbujmy być bardziej otwarci na ich sposób widzenia świata. Bo wbrew pozorom – to nie one potrzebują zmiany. My jej potrzebujemy. My – dorośli – jesteśmy źródłem chaosu, jeśli nie chcemy widzieć i rozumieć.
Chaos tworzy ten, kto ignoruje różnorodność. Ale harmonia zaczyna się tam, gdzie człowiek przestaje bać się inności – i zaczyna ją traktować jak dar, nie problem.
